Geoblog.pl    pawelgorecki3    Podróże    Kuba, Holguin    Kuba
Zwiń mapę
2019
18
cze

Kuba

 
Kuba
Kuba, Holguín
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7317 km
 
Czy tak wlasnie wygladal PRL? Hm.. ciezko mi powiedziec. Jestem chyba trochę za młody, ale pamietam z dziecinstwa kolejki po cukier, puste półki, może z "5 samochodów na drodze". Mówiąc miejscowym skad jestesmy, od razu pojawiał się uśmiech na twarzy i wstawka: "tak, tak. Polacy mówią, że u nich tez tak kiedys bylo:-)" .

Na Kubie są dwa ośrodki turystyczne, do ktorym latwo dotrzec z Europy. Havana/ Varadero oraz okolice miasta Holguin. My wybraliśmy sie w ta druga lokalizacje.  Największym miastem regionu jest właśnie Holguin. Spędziliśmy tam zaledwie 2-3 godziny i w zupełności to wystarczyło. By "sprawdzić" panoramę miasta wybierzcie się  na Wzgórze Krzyża. Macie dwie opcje by dotrzeć  na szczyt : około 450 schodów, lub, jeżeli jesteście samochodem lub abutokarem, asfaltowa droge. My wybralismy ta druga opcje :-). "Spacer" pod górę w trzydziestostopniowym upale i małym dzieckiem, wydawał się po prostu samobójstwem. Widok, no coz du... nie urywa, ale zawsze to jakaś atrakcja. Na szczycie macie "kafejkę", punkty z pamiątkami i mala wystawe prac malarskich (jezeli dobrze pamietam). Centrum miasta tez jakos mnie nie ujęło. Owszem, można pochodzi sobie wąskimi uliczkami, poobserwować miejscowe życie, zawitać na lokalny targ, ale to by było na tyle. Warto znalezc chwile by udac sie do  La Bodeguita del Medio. Bar ten słynie z najlepszego mojito w tym regionie Kuby, a według niektórym i całym kraju.  

Szkoda troche, ze nie udalo nam sie dotrzec do Hawany. Niestety rejon w którym byliśmy oddalony jest od stolicy prawie 800 km. O jednodniowej wycieczce nie było więc mowy, a na 2-3 dniowy wyjazd (byly takie w ofercie hotelu) po prostu nie mieliśmy czasu. Coz, moze innym razem:-).  

Hotel. Wow. Dopiero co otwarty więc wszystko nowe, pachnące. Po całym kompleksie najlepiej poruszać się meleksami. Wystarczy po prostu postać chwile przed wejściem do hotelu i w ciągu minuty ktoś podjedzie. Wszystko niby wliczone., ale od czasu do czasu dobrze dać kierowcy mały napiwek. W końcu oni z tego zyja. ale o tym trochę później. Dużo atrakcji zarowno dla tym duzych jak i malych. Po więcej szczegółów sprawdzicie stronę hotelowa, ale naprawde jest co robić. Jeżeli jesteście ze swoimi pociechami, bardzo fajnym udogodnieniem jest przedszkole, gdzie mozna zostawic dzieci pod opieka. Wy w tym czasie możecie delektować się chwilą "samotności" :-).Dwie piękne hotelowe plaże. Pierwsze położona w małej, piaszczystej lagunie. Idealna na chwile lenistwa i brodzenie w płytkiej wodzie. Fajne miejsce na zabawe z dziecmi. Druga plaża oddalona jest około 10 minut spaceru od głównych budynków. Tu pożyczycie kajaki, rowerki wodne lub wynajmiecie katamaran na około 30 minutowa przejazdzke. Wszystko wliczone, ale oczywiście miejcie w kieszeni parę dolarów dla obsługi. Aha sprawdzi  rano pogodę. Przy silnym wietrze wypożyczalnia moze byc zamknieta. Po wszystkim możecie udać się do mojego hotelowego baru, zlokalizowanego na samej plaży, na małe co nieco hehe....

Fajna opcja to organizowane przez hotel/e jednodniowa wycieczka po okolicy. Niejako Kuba w pigułce. My zaczęliśmy od małej miejscowości w okolicy. Najpierw miejscowy sklepik. Towaru tyle co w PRLu. Mydło, rum i parę innych produktów. Wszystko w systemie kartkowym. Większe dostawy raz na jakiś czas. I jak to i u nas dawniej bywało, kolejka przed sklepem od 5 rano... Chcesz dostać coś więcej, musisz kombinować. Na przyklad porządne dżinsy, poniewaz sa doberm luksusowym,  potrafią kosztować majątek.  Podobno niektórzy latają do Rosji, a ubrania tam zakupione sprzedają z parokrotna przebitka. W miejscowej szkole "akurat" odbywały się zajęcia.  Dzieci siedziały w ławkach, a nauczyciele cos im tłumaczyli.. My w drzwiach, patrzyliśmy się na nich jak na zjawisko. Oni na nas :-). Wszyscy w zadbanych, wyprasowanych mundurkach. Jakoś brakuje mi tego w naszym szkolnictwie. Szacunek i duma, numer szkoły na ramieniu. Gdzie to się podziało?! Ehh... Na Kubie bardzo dużą wagę przykłada się do edukacji i służby zdrowia. Przykładowo, duza czesc lekarzy, zaraz po studiach, wyjeżdża na staże do krajów Ameryki Południowej, by po powrocie wspomóc miejscowa służba zdrowia. Dalej. Fabryka trzciny cukrowej i przejażdżka mała kolejka do jej transportu. Oczywiście teraz wykorzystywana w celach turystycznych. Bez obaw, nie siedzieliśmy na podłodze. Wszystko przerobione w wagony miejscami do siedzenia. Fabryka cygar. Oczywiście zakaz zdjęć :-(. Szkoda, bo bardzo ciekawe miejsce. Nie palę cygar czy papierosów, ale lubię zapach tytoniu. Jezeli dobrze pamietam, zmiana zaczyna sie okolo 6 rano. Każdy ma partie do wyrobienia. Nie skończysz, nie wychodzisz. Chcesz zarobic wiecej, zostajesz po godzinach. Niektórzy z pracowników to prawdziwi magicy. Patrzac nam w oczy zawijali te sreberka  hehe..... Zawitaliśmy też do małego miasteczka Gibara. Zaczęliśmy od czterdziesto paro minutowego rejsu katamaranem po zatoce wokół miasta. Morska bryza, kubańskie rytmy, rum punch, eh mógłbym tak codziennie :-)  Potem, już na lądzie, chwila dla siebie. Spacer po centrum, lunch w miejscowej restauracji. Tu też natrafiliśmy na pierwszy duży sklep. Zaopatrzenie o niebo lepsze niż w wcześniej napotkanym wiejskim sklepiku. Ceny? To zależy co kupujesz. Pamiętajcie, że Kuba prawie wszystko importuje. Począwszy od Coca-Coli, a skończywszy na samochodach. Dobrym przykładem jest właśnie wspomniana Coca-Cola. Bardzo często, zamawiając napój w restauracji, możecie wybrać między oryginałem lub miejscowym odpowiednikiem. Oczywiście ta pierwsza opcja jest paro-krotnie droższa. 

Mozecie tez wypożyczyć samochód z kierowca na parę godzin lub cały dzień i pojeździć po okolicy. Lokalne plaże, targ, małe wioseczki. Ciekawa opcja jest szybka wycieczka do Guardalavaca. Koniecznie poproście kierowcę by zabrał was do części sypialnianej miasta. Stare, odrapane bloki, zniszczone place zabaw - widok trochę jak drugiej części Terminatora hehe... Dwa / trzy osiedlowe sklepy w okolicy. Yaguajay. Małe miasteczko i wioska indianska. Nam niestety nie udało się tam dotrzeć, ale słyszeliśmy od innych gości hotelowych, że miejsce to jest godne polecenia.

Wspominałem już o napiwkach. Otoz praca w hotelarstwie i gastronomii to niejako rarytas na Kubie. Pamiętajcie z jakim ustrojem mam do czynienia. Wszystko z góry ustalane centralnie. Oczywiscie mozesz byc doktorem, prawnikiem, nauczycielem, ale jeżeli chcesz dobrze / lepiej zarobic to zostaje albo kombinowanie na boku albo praca w szeroko pojętej turystyce. Czemu? Oczywiscie odpowiedz moze byc tylko jedna... napiwki. Nie pamiętam dokładnie kwot, ale z samych napiwków można zarobić w dwa / trzy dni więcej niż w miesiąc w innej pracy. Ale nic za darmo hehe. Po pierwsze trzeba znać komunikatywnie język obcy, a z tym nie jest na Kubie łatwo Czesc ludzi mówi po angielsku, ale to bardzo mały odsetek społeczeństwa.Dodatkowo pracując w tej branży, musisz płacić "daninę"/opłatę do kasy Państwowej. Jest to stała, dzienna opłata którą jesteś zobowiązany płacić. Pieniądze te ponoć idą na edukację i służbę zdrowia, ale oczywiscie ciezko raczej to sprawdzić. Dlatego też, przeznaczyć część swojego budżetu na napiwki.  To miły gest i często sprawia, że w sytuacji kiedy będziecie czegoś potrzebowali, łatwiej wam będzie to załatwić. Aha, bardzo dobra forma "typowana" są słodycze. Tak, nie pomyliłem się, SŁODYCZE :-). Na Kubie jest to produkt z górnej półki. Zabierzcie ze sobą trochę czekoladowych batonów / cukierki / lizaki i dajcie komuś z obsługi od czasu do czasu. Dam wam przykład na ile jest to przydatne. Na Kubę polecieliśmy w dwie rodziny. Okazało się. że przez biuro turystyczne nie mogliśmy poprosić o pokoje obok siebie. Musieliśmy czekać aż dojedziemy do hotelu i ewentualnie "negocjować" w recepcji. Po wylądowaniu, już w drodze do hotelu, zapoznaliśmy się z rezydentka naszego hotelu. Krótka rozmowa, dwa batoniki, parę cukierków i jedne telefon rozwiazal sprawe. W hotelowej recepcji okazało się, że nie dość że pokoje mamy obok siebie, to z widokiem na morze i zaledwie paręnaście metrów do plaży :-) 

Ostatnia rzecz to waluta, a raczej dwie waluty. Tak, na Kubie obowiązują dwie waluty. Jedna dla miejscowych(Cuban Peso CUP), a druga dla turystów (Convertible Peso CUC). Przelicznik to 25 CUP = 1 CUC. Dlatego warto zapoznać się z obiema walutami. Słyszałem o przypadkach naciągania turystów. Płacili w CUP lub wymieniali walutę, a otrzymywali CUC. W kwestii wymiany waluty. Mozecie to zrobic dopiero na Kubie. Z uwagi, że kurs jest centralnie ustalony, zróbcie to od razu po wylądowaniu. Nie ma co szukać lepszego deal'a. Jeżeli ktoś Wam oferuje lepszy kurs to na 100% chce Was naciągnąć.
To chyba na tyle. Bawcie się dobrze :-)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (37)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
pawelgorecki3
Paweł Górecki
zwiedził 13.5% świata (27 państw)
Zasoby: 99 wpisów99 8 komentarzy8 938 zdjęć938 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
22.10.2022 - 29.10.2022
 
 
10.04.2022 - 17.04.2022
 
 
12.10.2019 - 17.10.2019