Fuerteventura

Fuerteventura, jedna z wysp archipelagu Wysp Kanaryjskich leżących u zachodnich wybrzeży Afryki, należących do Hiszpanii. Z Londynu to tylko 4 godziny lotu z uwielbianym przez wszystkich Ryanair'em :-)
Z uwagi na wulkaniczne pochodzenie, Wyspy Kararyjskie (zwłaszcza ich wschodnia część) są dość ubogie w roślinność. Oczywiście odnajdziecie małe zagajniki, najczęściej blisko miejscowości wypoczynkowych, ale jeżeli nastawiacie się na wędrówki przez gęstwinę dziczy w poszukiwaniu zapierającej dech w piersiach zieleni lub rzadkich zwierząt, bardzo się rozczarujecie. Piękno tego miejsca polega raczej na ubogich w życie przestrzeniach, gdzie za sprawą słońca, wiatru i wody, możemy podziwiać przecudowne, jałowo „dzikie” krajobrazy.
Przemierzając Fuerteventura miałem nieodparte wrażenie, że jestem na Islandii tylko jakby w o wiele cieplejszej porze roku. Ktokolwiek był na Islandii zrozumie o czym mówię ;-)
Listopad na Fuerteventura?! Zaskakującą, nawet o tym czasie, pogoda rozpieszczała nas dość wysoką temperaturą (do 28st.) i czasami ostrym słońcem. Z czego jednak udało nam się dowiedzieć były to ostatnie chwile na typowo letni wypoczynek. Wieczorami dało się już odczuć chłodną bryzę nadchodzące znad oceanu.
By coś zobaczyć, koniecznie potrzebujecie samochód. Z uwagi na wielkość wyspy dwa dni w zupełności wystarczą. My postanowiliśmy podzielić sobie zwiedzanie na dwa dni. Pierwszy – północna część, drugi – jak się pewnie domyślacie – południe.
Zrzeczy wartych polecenia.
Koniecznie pojedzcie na północ w okolice Corralejo. Przy wjeździe do miasta odnajdziecie przepiękne wydmy z piaszczystymi plażami. Warto zatrzymać się tam na parę godzin, przejść po wydmach, poopalać na piaszczystej plaży, co jak na tę wyspę jest dość unikalne z uwagi na jej wulkaniczny charakter.
Z Corralejo to już przysłowiowy rzut beretem nad zachodnie wybrzeże. Jakże inne od tego co odnajdziecie po drugiej stronie. Przepiękne klify, wyrzeźbione przez rozszalały ocean. Swoją podróż rozpocznijcie od El Cotillo, gdzie odnajdzie śliczny mały port oddzielony od rozszalałego oceanu potężnym murem. Zaskakujące jak ludzie próbują przeciwstawić się naturze w poszukiwaniu miejsca do życia. Polecam zatrzymać się tu na lunch, potem przejść wzdłuż wybrzeża by podziwiać żywioł Oceanu. Z El Cotillo kierujcie się wzdłuż wybrzeża na południe, co kawałek zatrzymując się by leniwie rozprostować kości :-) Im bardziej na, tym ocean staje się spokojniejszy i przystępniejszy kąpielom. Nie bójcie się zbaczać z głównych dróg. Nam udało się dotrzeć do w miejsca gdzie turyści witają raz na dzień, a by dogadać się z miejscowymi trzeba namachać się rękoma dobre parę minut :-)
Nie udało nam się niestety dobrzeć na południowy kraniec wyspy do Morre Jable. Odnajdziecie tam odrobię dzikiej roślinności i piękne piaszczyste plaże (podobno :-) ).
Wieczorami warto udać się do jednej z dziesiątek kawiarenek i małych restauracyjek. Nie polecimy Wam niczego konkretnego. Po prostu próbujcie co się da :-) Czego możecie się spodziewać, to dużo owoców morza. Warto też spróbować lokalnego sera (Majorero i palmero) z uwagi na dość dużą ilość kozich farm na wyspie. Oczywiście czego nie możecie przegapić to Tortilla. Ten Hiszpański przysmak to rodzaj omletu z wkrojonymi ziemniakami i często dodatkami ryb, mięsa lub warzyw. Konieczna konieczność w jadłospisie :-)
Cenowo, bardzo przystępnie. Za kolacje na dwoje, nie wydacie więcej niż 40-50 euro, wliczając w to dwie butelki wina ;-) Oczywiście możecie poszaleć i znaleźć miejsca gdzie tak kwota będzie 3 razy większa, lecz to już uzależnione jest od waszych upodobań kulinarnych.
Kończąc, jeżeli szukacie nocnych rozrywek, to raczej udajcie się na Teneryfę lub Gran Canaria, gdyż Fuertaventura to raczej fale, słońce i„mała” lapka wina w ramach relaksu popołudniową porą:-)
Polecam.

Zdjęcia (15)

Komentarze (0)