Geoblog.pl    pawelgorecki3    Podróże    Rpa. Mistrzostwa i nie tylko;-)    Cape Town i połudnowy wschód.
Zwiń mapę
2010
18
cze

Cape Town i połudnowy wschód.

 
Republika Południowej Afryki
Republika Południowej Afryki, Cape Town
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9668 km
 
Niewątpliwie jeden z najlepszych wyjazdów jakie dane mi było doświadczyć. Kraj wielu kontrastów, zarówno ludzkich jak i przyrodniczych. Miejsce gdzie góry łączą się z lądem jakby w jednym punkcie, po prostu wyrastają z morza. To także pustynia, busz, wysokie szczyty, dzika zwierzyna, do tego społeczność ścigana brzemieniem apartheid'u. Ale po kolei.
Cóż, nie jest to miejsce za miedzą. Trzeba trochę „odcierpieć” w samolocie. Z Londynu do Kapsztadu to dwanaście godzin. Dużym plusem jest tu brak zmiany stref czasowych, więc nie musicie martwić się ogłupiającym poplątaniem dnia i nocy. Polecam nocny lot. Jest czas na kolację, potem film lub dobrą książkę. Z rana śniadanie i ani się obejrzysz ponownie poproszą Cię o zapięcie pasów. Warto wspomnieć o odprawie celnej. Pamiętajcie by zabrać ze sobą potwierdzenie miejsca gdzie macie zamiar się zatrzymać i wydruk biletu powrotnego. Na dziewięćdziesiąt procent zostanie sprawdzony Wasz bagaż podręczny więc nie próbujcie wwozić dziwnych przedmiotów. Przesiadka na lokalne linie lotnicze i półtorej godziny później znalazłem się w Port |Elizabeth. Tu tak naprawdę zaczęła się moja przygoda z Południową Afryką.
Jak już pewnie sprawdziliście na mapie, jest to ogromy kraj. W zależności jakie macie plany i czy będziecie dużo przemieszczać się z miejsca na miejsce, odrazu rozważcie wynajem samochodu.
I...pierwsze odczucie? Stany. Miałem nieodparte wrażenie, że pomyliłem kontynenty. Szerokie drogi, piękne samochody, ten sam język. Sklepy, fastfood'y. Nawet klimat zdawał się potwierdzać tą tezę. Ale cóż, to tylko odczucie:-)
Zima??? Ale niby gdzie??? Dla nas europejczyków to raczej początek lata !!! 20-25 stopni. Zdarzało się, że wskazówka sięgała 30-stki!!! Miałem dziwne wrażenie, iż delikatnie się wyróżniam nosząc krótkie spodenki i podkoszulkę, gdy wokół same swetry i kurtki. Cóż gdybyście co lata doświadczali temperaturę 35 do 40'u stopni pewnie też wkładalibyście coś ciepłego będą u nas w lecie:-)
Nim pójdę dalej koniecznie muszę wyjaśnić ważną kwestię. Jeżeli słyszeliście opowieści o dzikiej zwierzynie biegającej wzdłuż dróg to muszę Was rozczarować. Te czasu odeszły już dawno w zapomnienie. Oczywiście można gdzieś w oddali dojrzeć zebrę, antylopę, strusia, czy inne „dziwactwo”, ale są to sporadyczne przypadki. Tym bardziej nie myślcie nawet o lwach, słoniach lub nosorożcach. Po to potworzone są specjalne rezerwaty, gdzie strażnicy mogą mieć całą tą dzicz pod kontrolą, ale nadewszystko by chronić ją przed nami samymi i kłusownikami.
Postanowiłem zacząć „na dziko”. Podróż do największego rezerwatu, Shamwari Game Reserve, to następne dwie, trzy godziny jazdy. W trakcie tego czasu nareszcie dane mi było rozkoszować się czarnym lądem. Jazda wzdłuż Oceanu Indyjskiego,chwila zadumy, no cóż, to ostatni Ocean jakiego dotąd nie widziałem. Skały, wspienione morze, dawały znać, iż ludzie nie są tu mile widziani. Musicie pamiętać, iż to królestwo rekinów, do których jakoś mi nie śmieszno. Oczywiście istnieją specjalne siatki zapobiegając ich wpływaniu na przybrzeżne tereny, ale mnie to nie przekonuje. Obserwowałem surferów wzmagających się z falami i aż mnie ciarki przechodziły. Mówili, że to nie sezon na WIELKIE rekiny. Hhhmmm......no cóż, skoro tak twierdzą;-)
Rzeczą, którą nie można nie było nie zauważyć to....Mistrzostwa!!!!!!!!!!!! Wszędzie, dosłownie wszędzie poprzebierani ludzie. Dźwięk wuwuzeli zagłuszający niemalże wszystko:-) Grupki ludzi sprzedająca różnego rodzaju gadżety. Od szalików, proporczyków, po okolicznościowe monety i płyty z oficjalną muzyką mistrzostw. Wszystko to cudownej atmosferze celebracji tego niepowtarzalnego wydarzenia. Uśmiech, taniec, radość, dało się odczuć na każdym kroku. Do tego przeogromną dumę w słowach każdego Południowoafrykańczyka z jakim rozmawiałem. Zbaczając trochę z temu mogę tylko życzyć Nam wszystkim by świat odebrał Nas w ten sam sposób w trakcie Euro2012.
W rezerwacie spędziliśmy 3dni. Parogodzinne wypady z rana i popołudniu w trakcie których poznajesz prawdziwą, dziką naturę Afryki. Większość zwierzyny jest przyzwyczajona do widoku człowieka, macie więc wystarczająco czasu by nacieszyć oczy i aparat;-) Słonie, żyrafy, hipopotamy, antylopy, gepardy, i tak mogę wymieniać w nieskończoność. Coś czego uczyłem się na lekcjach w szkole teraz mogę podziwiać na własne oczy. I to chyba jest najpiękniejsze w podróżowaniu. Móc doświadczyć wszystkie te cuda natury czy też rąk ludzkich na własne oczy. To coś czego nowy telewizor, kamera czy wymyślny aparat nam nie da. Wszystko zostanie nam w głowie na resztę życia. Obrazy, wydarzenia, których nikt nam nie odbierze. Rzeczy, o których będziemy mogli z dumą opowiadać naszej rodzinie, znajomym w wolnej chwili.
Jakieś rady co do safari? Pamiętajcie, że macie do czynienia z dziczą więc po prostu nie wychodźcie z samochodu. Jeżeli już musicie udać się na stronę w buszu, poproście przewodnika żeby sprawdził najpierw teren. Aha ... i nie śpijcie za długo. Nie warto, zbyt wiele Wam ucieknie:-)
Czy lubicie wino??? Ja uwielbiam. Powąchać, spróbować, a czasem się nim upić. Wino to kultura, styl życia. Ogromna wiedza, której warto zasmakować. Południowa Afryka to dom wielu gatunków wina. To czerwony pinotage, który może być jak tabliczka prawdziwej czekolady. Delikatne, brzoskwiniowe Chenin Blanc, doskonałe na lunch w słońcu. Koniecznie wybierzcie się na parodniowy wypad po winnicach. Za symboliczną kwotę będziecie mogli zwiedzić winnice, kosztować wina, porozmawiać z sommalierem lub nawet poznać producentów. A wszystko to w niesamowitej scenerii niekończących się winorośli.
Obowiązkowo wybierzcie się do Knysny. Małe miasteczko na wybrzeżu Oceanu Indyjskiego. Warto? Tak. Z dwóch powodów. Małże. Ta miejscowość z nich słynie. Najlepsze i największe jakie jadłem w życiu. Dla smakoszy po prostu rozkosz!!!!! Druga. Pojedźcie nad urwisko. Śliczne krajobrazy na Ocean i Zatokę. Dodatkową atrakcją tego miejsca są domu tych naj, naj, najbogatszych. Wcale im się nie dziwie, że wybrali to miejsce. Zabierzcie aparat!!!
Kapsztad. Już sam nie wiem od czego zacząć. Może po prostu od wjazdu:-) Pierwsza rzecz jaką widzicie to sama Góra Stołowa. To najbardziej rozpoznawalny obiekt tego miasta. Pnie się niemalże prosto z morza na prawie 1100 metrów nad poziom morza. Niewielką przestrzeń między wodą, a górą wypełnia nowoczesne centrum miasta z częścią portową. Wyjazd na szczyt to nie lada frajda. Obrotowe wagony kolejki linowej pozwalają dodatkowo dać wyobrażenie o ogromie tego miejsca. Szczyt, jak stół. Może niedosłownie, ale ciężko uwierzyć, iż natura była wstanie stworzyć coś takiego. Zróbcie sobie spacer wokół wierzchołka i podziwiajcie widoki. A jest co. Kapsztad rozpostarty pod waszymi stopami. Ocean, zatoczki. W oddali dostrzec może lekko przysłonięty Przylądek Dobrej Nadziei. Dla spragnionych adrenaliny zamontowane są liny do wspinaczki jako jednej z atrakcji turystycznych. Możecie także porostu położyć się i troszkę poopalać:-) Weźcie coś ciepłego, może powiać.
Wracając do samego miasta, jest ogromne. W amerykańskim stylu, z przestrzenią nie ma problemu zatem zajmie Wam przejechanie całego wzdłuż i w szerz. Koniecznie zróbcie sobie przejażdźkę wzdłuż wybrzeża Oceanu Atlantyckiego. Rozpocznijcie w samym mieście. Waterftont, potem Sea Point, Clifton, Camps Bay, Hout Bay. Malownicze zatoczki poprzedzielane skałami, piaszczyste plaże, palmy, szereg restauracji gdzie możecie zatrzymać się na choćby na kawę lub lunch. Im dalej od miasta tym krajobraz staje się bardziej dziki i fascynujący. Jeżeli chodzi o sam Przylądek Dobrej Nadziei to ... do niego nie dotarłem:-( Zresztą nie jest to łatwe gdyż położony jest w Parku Narodowym więc pozostają Wam nogi. Mi niestety zabrakło już czasu:-/
Biorąc po uwagę bezpieczeństwo to przyznam szczerze, że nie odczułem niczego niepokojącego na własnej skórze. Kapsztad i okolice to ponoć najbezpieczniejsze miejsce w całym RPA. Starajcie się jednak nie zapuszczać samotnie w podejrzane dzielnice. Dla własnego bezpieczeństwa dowiedzcie się jakie to miejsca. Jeżeli macie miejscowego znajomego poproście go by po zmroku oprowadził Was po mieście. Oczywiście nie da się nie zauważyć „nieświadomego” podziału na białych i czarnych. Ciężko było mi dostrzec białą osobę przy wszelkiego rodzaju robotach fizycznych. Dziewięćdziesiąt procent obsługi w małych sklepikach i stacjach benzynowych to osoby o podobnym kolorze skóry. Rozmawiając o tym z miejscowymi znajomymi (białymi) odczułem wrażenie, iż ta społeczność jest jednak trochę izolowana i dystansowana. Nie twierdzę, iż apartcheid dalej tu istniej jednak da się się odczuć barierę dzielącą te dwie rasy. Może to kwestia wciąż świeżych ran związanych z tamtymi czasami. Czas pokaże.
Z miejsc wartych zobaczenia. Jaskinia Kango, przygotujcie się jednak na parogodzinną jazdę od Kapsztadu. W drodze zatrzymajcie się na farmie strusi. Dla odważnych polecam jazdę na jednym. Nie jest to łatwe ( ja usiedziałem może dziesięć sekund), ale naprawdę ciekawe doświadczenie. Poza tym sama przejażdżka samochodem i przystawanie to tu, to tam daje nacieszyć oko i duszę. Polecam pojechać na drugi koniec zatoki i podziwiać Kapsztad z masywem górskim z oddali. Późną porą warto pojechać na Lion's Rump skąd podziwiać możecie miasto nocą. Potężna iluminacja Góry Stołowej także robi wrażenie.
| Green Point Stadion. Prześliczny obiekt. Położenie nad samym brzegiem morza dodaje tylko uroku. Nocna iluminacja nadaje mu lekkości i „przejrzystości”. Bardzo ładnie się prezentuje w wspomnianego już Lion's Rump.
Udało mi się dostać na jeden z meczów fazy grupowej Mistrzostw Świata. Paragwaj vs Włochy. Podniosła atmosfera w mieście od samego rana. Parogodzinne stanie w korkach było nikomu nie straszne. Wszędzie wyjące wuwuzele zdawały się oznajmiać, iż czas rozpocząć mistrzostwa w tym mieście. Śpiewy, taniec, uśmiech, wspólne zdjęcia. Jednym słowem cudowna atmosfera mistrzostw. Celebracja jedynego w swoim rodzaju wydarzenia. Do tego organizacja na naprawdę wysokim poziomie. Wszędzie ludzie chętni pomóc. Sam stadion robi przeogromne wrażenie. Prawie siedemdziesiąt tysięcy miejsc siedzących. Poza kibicami grających drużyn ludzie z całego globu. Rozmawiałem z parą ze Stanów, poznałem rodzinę z Argentyny, robiłem sobie zdjęcia z kibicami z Francji i Meksyku. Wszyscy zebrali się cieszyć tym niesamowitym wydarzeniem bez względu na narodowość. W trakcie samego meczu śpiewy, euforia, tańce i wszechobecne wuwuzele. Prawdziwa jednak zabawa zaczęła się po zakończeniu spotkania. Wszyscy rozeszli się do okolicznych pubów by przy „odrobinie” alkoholu debatować: kto wygra tym razem, kto pokaże klasę, a komu będzie dane jechać do domu już po fazie grupowej. Szkoda, że spotkałem ani jednego Polaka. No cóż, miejmy nadzieje, że pojedziemy do Brazylii w 2014!!!:-))) Ja na pewno jadę!!!!
Jak zacząłem tak i skończę. Z pewnością jeden z najlepszych wyjazdów. Z tych „życia”. Mogę tylko zachęcić i życzyć cudownych chwil na afrykańskim kontynencie. Ja już wiem, że moja noga stanie tam poza kolejny:-)

Pozdrawiam
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (87)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
pawelgorecki3
Paweł Górecki
zwiedził 13.5% świata (27 państw)
Zasoby: 99 wpisów99 8 komentarzy8 938 zdjęć938 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
22.10.2022 - 29.10.2022
 
 
10.04.2022 - 17.04.2022
 
 
12.10.2019 - 17.10.2019