Dużo słyszałem o austriackich alpach, dlatego gdy znajomy powiedział mi, że zastanawia się nad weekendowym wyjazdem na narty, pomyślałem „czemu nie”:-). Początek marca zdawał się sprawiać wrażenie odpowiedniej pory na posezonowy wypad. Londyn – Innsbruck : półtorej godziny. Wylądowaliśmy około dwunastej w południe. Prosto do hotelu. Narty pod pachę i o czternastej byliśmy na stoku:-) Mała zamieć, mgła, ale cóż. Nie ma co płakać !!! W drogę !!!
Co zadziwia, to komunikacja miejska. Musicie wiedzieć, że Innsbruck położony jest w dolinie. Gdzie nie spojrzeć, góry. Mamy do wyboru co najmniej kilkanaście ośrodków narciarskich oddalonych do czterdziestu minut jazdy autobusem od centrum. Stoki o różnej skali trudności. Jedno z tych miejsc, gdzie wyjeżdżasz na szczyt, a potem ... po prostu zatracasz się w zimowym szaleństwie.
Ośrodek narciarski Nordpark. By dotrzeć na szczyt wystarczy wsiąść do kolejki torowej odchodzącej z centrum miasta, a następnie przesiąść się na krzesełka. Bardzo dobre miejsce jeżeli zabieracie ze sobą dzieci. Na szczycie znajduje się sporej wielkości snowpark gdzie spokojnie możecie zostawić młodych by puścić się dość stromym i trydnym szlakiem w kierunku Innsbrucku. Prześliczna panorama. Ma się wrażenie, że całe miasto mamy pod stopami. Dla spragnionych jazdy offroad'owej istnieje możliwość wyjechania kolejką linową na sam szczyt Hatelekart ( 2334m). Widziałem tam paru śmiałków. Robi wrażenie:-)
Mutterer Alm. Jeżeli wyjeżdżacie z osobą początkującą, przy samym szczycie istnieje przyzwoita „ośla łączka”. Gdzie można ćwiczyć do woli z instruktorem lub samemu. Oprócz tego trasy o różnej długości i trudności. Jeżeli jesteście z dziećmi, które nie są skore do nauki jazdy na nartach lub po prostu chcecie odmiany, na Mutterer Alm istniej także paru kilometrowy tor saneczkowy. Dodatkową atrakcją jest położona na szczycie restauracja z przepiękną panoramą Alp i Innsbruck'u.
Patscherkofel. Ten ośrodek zostawiłem na deser z uwagi na moje zamiłowanie do tras widokowych. Najpiękniejsza ( poza Zermatt w Szwajcarii) trasa tego typu z jaką się do tej pory spotkałem. Zaczynamy na wysokości 2247m by w przecudownej scenerii zaśnieżonych Alp rozkoszować się każda minutą zjazdu. Z uwagi na brak jakichkolwiek drzew na szczycie możemy swobodnie podziwiać piękno najwyższych gór Europy. Po dobrych paru minutach stopniowo docieramy strefy zalesionej, gdzie na szerokiej lecz krętej nartostradzie pora puścić wodzę fantazji i pomknąć z wiatrem. Doskonałe miejsce dla miłośników niezapomnianych widoków.
Innsbruck to doskonałe miejsce by nie dać się narciarskiej nudzie. Jeżeli zamierzacie przyjechać tu na więcej niż siedem dni, spokojnie możecie codziennie odwiedzać inny ośrodek. Naliczyłem co najmniej cztery podobne, lecz czego czego zabrakło:-/
Jeżeli chodzi o sam Innsbruck, nie szukał bym w nim niczego wyjątkowego. Wydaję się zwykłym miasteczkiem położonym w malowniczej scenerii. Nie liczcie na uliczki typu Zakopanego czy innej górskiej miejscowości.
Kwestia jedzenia? Jedyne co udało mi się spróbować to schabowy z kapustą, ale takie rarytasy mamy chyba na każdym kroku:-)
No i piwo. Pijcie dużo piwa:-)
Pozdrawiam