Korsyka. Malownicza wyspa pośrodku Morza Śródziemnego. Połączenie gór i śródziemnomorskiego klimatu. Dom Bonaparte'go. Część Francji domagająca się większej autonomii, niepodległości. Kraina „rose” płynąca. Oto cała jaką posiadałem wiedza na jej temat przed moją dziesięciodniową wizytą.
Wybrałem się tam z garścią znajomych z końcem września. Jak to przystało na Morze Śródziemne, nawet o tyj porze roku pogoda cały czas sprzyjała letniemu wypoczynkowi, chociaż muszę stwierdzić, że bywała czasem kapryśna. Ten termin to chyba ostatni dzwonek słońce, plażę i krem do opalania.
Zatem czego możemy spodziewać się po Korsyce ??? Hhmm.... jest tego trochę. Na początek, jeżeli nie przyjechaliście własnym transportem, a fascynuje Was coś więcej niż leżak, słońce i książka, koniecznie wynajmijcie samochód. Mniejszy, większy, koniecznie z dobrym silnikiem. Tutejsze Góry dadzą się Wam we znaki. Z pozoru mała, jednak z uwagi na ukształtowanie terenu przejazd z punkt A do B zajmie więcej niż się spodziewacie. Na każdym kroku niekończące się serpentyny, a po drugie nie sposób oprzeć się widokom i zatrzymać na parę minut. Podróż z Ajaccio do Bonnifacio zabrała nam dobre parę godzin. Drogi dość dobrej jakości, dobrze oznakowane, jedyne na co musicie uważać to ich szerokość, zwłaszcza na zakrętach. Sam to odczułem puknąwszy się lusterkami z innym samochodem:-)
Miejsca, które na sto procent mogę Was polecić to wspomniane Ajaccio, Bonnifacio, zlot właścicieli Ferarri i przynajmniej jednodniowa wycieczka w góry. Ale po kolei. Ajaccio. Jeżeli wybieracie się na zakupy, oto właściwe miejsce. Mnóstwo sklepów, restauracji. Malownicze nabrzeże, jeżeli będziecie mieć szczęście zobaczycie jeden lub dwa wycieczkowce. Typowe nadmorskie miasteczko/miasto gdzie można zaopatrzyć się jedzenie, alkohol, kupić pocztówki, zjeść obiad w jednej z dziesiątek małych restauracyjek. Zdecydowanie warte spędzenia jednego lub dwóch dni.
Jeżeli jednak szukacie czegoś wyjątkowego udajcie się na południe do Bonnifacio. Niczym wkomponowane w klify budynki. Płynąc łodzią widzicie masywne skały, a na nich, „domki z kart”, kolorowe kamienice. Patrząc na nie, nie możesz wręcz uwierzyć, że opierają się one naturze, ponoć która w okresie zimowym potrafi dać się we znaki. Nad tym wszystkim góruje potężna twierdza broniąca wejścia do prześlicznego, małego portu. Miejsce typowo turystyczne, z dużą ilością knajpek, restauracji, jachtów oraz pięknych kobiet:-) Z uwagi na niedaleką odległość od Sardynii ( w pogodny dzień doskonale widoczna w oddali ), językiem którym słyszy się znacznie częściej niż francuski jest włoski. Polecam.
Czy wiedzieliście, że na Korsyce jeździ się na nartach ??? Nie mówię tu o nartach wodnych, lecz tych zjazdowych. Otóż, tak:-) W centralnej części wyspy góry sięgają dwóch tysięcy siedemset metrów. Wystarczająco wysoko by śnieg utrzymał się przez parę zimowych miesięcy. Z uwagi, iż kocham narty wybrałem się na tam jednodniową wycieczkę by to sprawdzić. Wyciągi nie powalają. Orczyki o długości może kilkaset metrów, jednak musimy pamiętać, że to nie klimat na alpejskie trasy. ... Górskie miejscowości ze swoją architekturą i otaczającymi wzniesieniami są prześliczne. Ludzie siedzący przy małych stoliczkach, obserwujący każdy twój krok jakbyś był wynalazkiem z innego świata:-) Kozy, krowy, dzikie świnie wszystko to możesz spotkać na drodze. Zatem przestroga, uważajcie, zwłaszcza po zmroku:-)
W drodze powrotnej na lotnisko zatrzymaliśmy się w jednej z miejscowości na obiad. Okazało się, właśnie organizowany jest zlot właścicieli Ferrari. Do tego wybory Miss Korsyki!!! Uuuu.... panowie, coś pięknego:-)
Cóż więcej.... Jak tylko będziecie na Korsyce, pozdrówcie ja ode mnie:-)