Cóż, zdarzyło się, że poniosło nas i tam. Kolega postanowił zorganizować egzotyczne, 40-ste urodziny. Ciężko byłoby powiedzieć “nie”:-).
Są różne sposoby by dotarcie na Zanzibar. Nam najbardziej kalkulowała się podróż przez Dubai z Emirates do Dar Es Salaam. Stamtąd możecie przesiąść się na krótki, dosłownie 20 minutowy lot na wyspę. Jest parę lokalnych linii które oferują takie przeloty. Mała rada, sprawdźcie rozmiar I “jakosc” bagażu jaki możecie zabrać że sobą. Mówiąc o jakości mam na myśli czy możecie zabrać na pokład (bagaż do nadanie) walizkę czy tylko zwykła torbę. Oszczędzi Wam to niemiłych rozczarowań na lotnisku.
Innym sposób na podróż z Dar Es Salaam na Zanzibar to prom. Parogodziny rejs zdaje się być nie lada atrakcją szczególnie po długiej podróży samolotem, jednak pamiętajcie, że z lotniska musicie jakoś dojechać do portu. To spory wyczyn z uwagi iż musicie pokonać dokładnie całe miasto co podobno w godzinach szczytu jest wyzwanie w samym sobie. Cena? Taxi (autobus?!) z lotniska I prom wyjdzie niewiele taniej niż samolot.
Zanziar. Sama już nazwa brzmi egzotycznie. Wszystko (no prawie) czego oczekujecie od wakacji w raju tu znajdziecie.
Co warto. Byczyć się !!!! Idealne miejsce na nic nie robienie. Oczywiście jest I tego limit, jednak parę dni spędźcie na leżeniu na plaży lub przy basenie, jedzenie i sex . Jak już najdzie Wam ochota na coś więcej wybierzcie się do Zanzibar Town, a raczej jego części Stone Town. Watro przejści się wąskimi uliczkami, kupić parę pamiątek, spróbować owoców morza w nabrzeżnych restauracjach.
Rejs małym żaglowcem. Z uwagi iż wokół Zanzibaru zlokalizowanych są dziesiątki małych wysepek co rusz traficie na modych biznesmanow oferujących Wam podróż na jedną z nich. Oczywiście porównajcie ceny I przy większej ilości osób potargujcie się trochę, jednak nie dajcie się długo namawiać. By dodać odrobiny dreszczyku, wybierzcie mały drewniany żaglowiec. Po odpłynięciu od brzegu i wyłączeniu silnika można naprawdę poczuć jak wiatr niesie Was po ciepłym Oceanie Indyjskim. My wybraliśmy się na mała wysepkę na południe od Fubma. Biały pisek, ciepłe morze, fale, odrobiną alkoholu. Wyśniony relaks na dzień lub chociaż połowę. Paręset metrów od samej wyspy wyłania się mielizna o wymiarach boiska do siatkówki. Dobre miejsce na fajną sesję zdjęciowa.
Nungwi Beach. Północna cześć wispy to niezliczone ośrodki wypoczynkowe, hotele, bary, restauracje. To tą bardziej komercyjna cześć Zanzibaru. My wybraliśmy się na jedniodniowy wypad na plażę Nungwi. Bielutki piasek w połączeniu z turkusowym morzem robi piorunujące wrażenie.
Podróżowanie po wyspie. Nie kojarzę by ktokolwiek z naszej grupy wypożyczał samochód. Z tego co pamiętam to jest to możliwe nam jednak bardziej kalkulowało się wynająć mini autobus (zaletą podróżowania w grupie :-) ). Wyspa nie jest wielką. Podróż z południa na północ zajmuje około godziny.
Bezpieczeństwo. Cóż to chyba jedyny minus. Nasz ośrodek otoczony był murem ze strażnikami z bronią. Oj, może teraz Was nastraszyłem, ale w wielu afrykańskich krajach i nie tylko, to reguła. Chodziło też o lokalizację samego ośrodka. Fumba Beach Lodge jest oddalony od zabudowań, a do tego położony w lesie. Po zmroku nie wybrał bym się na spacer do lokalnej wioski. Niby nie odczuwało się strachu czy niepokoju, jednak sam istynkt samozachowawczy podpowiadał mi po cichu, że nie jest to najlepszy pomysł. Dla porównania, nie bał bym się zrobić czegoś podobnego na Barbados czy Meksyku.
Kończąc, mi Zanzibar będzie kojarzył się z lenistwem. Jeżeli potrzebujecie resetu i zapomnieniu w błogim nic nie robieniu możecie już zacząć rozglądać się za wakacjami na tej ślicznej wyspie :-).